
Nurkowie dokonują przygnębiającego odkrycia na dnie wielkiej karaibskiej rozpadliny
Great Blue Hole pozostaje jednym z najbardziej zapierających dech w piersiach, a jednocześnie tajemniczych miejsc na planecie. Ten drugi, co do wielkości lej krasowy na świecie znajduje się na obszarze Rafy Mezoamerykańskiej. Ma około 304 m szerokości, 121 m głębokości i można go rozpoznać, jako ogromne ciemnoniebieskie koło pośród lśniących turkusowych wód Morza Karaibskiego.
Chcąc odkryć, co czai się na dnie tego enigmatycznego cudu natury, magnat biznesowy Richard Branson wziął ostatnio udział w pierwszym w historii głębokim nurkowaniu na samo dno. I nie, nie znalazł ukrytego skarbu.
Rzeczywistość jest naprawdę przygnębiająca - Branson z zespołem odkryli odpady plastikowe. Jeśli kiedykolwiek potrzebowaliśmy dowodów na to, że problem zanieczyszczenia plastikiem wymknął się spod kontroli, to właśnie go mamy.
W poście na blogu opisującym to doświadczenie Branson napisał: „A co z tymi mitycznymi potworami z głębin? Cóż, prawdziwymi potworami, stwarzającymi zagrożenie dla oceanu są zmiany klimatyczne oraz plastik. Niestety, widzieliśmy mnóstwo butelek plastikowych na dnie rozpadliny, które dla oceanu są prawdziwą plagą. Wszyscy musimy pozbyć się plastiku jednorazowego użytku ”.
Oprócz plastikowych butelek zespół odkrył także kraby, konchy i inne stworzenia, które wpadły do dziury i zmarły tam z powodu braku tlenu. Nie ma żadnego ukrytego skarbu, ani dowodów na istnienie gigantycznego rekina megalodona.
Do milionera dołączył nie kto inny jak Fabien - wnuk oceanografa Jacques’a Cousteau, czyli pierwszego człowieka, który zbadał Great Blue Hole. Obaj połączyli siły z naukowcami i badaczami morza, aby dostać się na dno rozpadliny.
Podczas gdy taka podróż jest ekscytującym momentem zapisującym się na kartach historii, jej reputacja jest niestety przygaszona srogim ostrzeżeniem przed ilością plastiku w oceanach. Greenpeace szacuje, że około 12,7 miliona ton plastiku - od butelek i toreb po mikrokulki - trafia każdego roku do naszych wód.
Gdzie w ogóle zmierzamy mając na uwadze „Great Pacific Garbage Patch”, gigantyczną masę plastikowych odpadów w północno-środkowej części Oceanu Spokojnego, która jest teraz dwukrotnie większa od Teksasu? Jest to problem, który nie wykazuje oznak zanikania i został podkreślony przez wyprawę Bransona i jego zespołu.
- Miejmy nadzieję, że dzięki tej wyprawie jeszcze bardziej uświadomiliśmy sobie potrzebę ochrony oceanów i przeciwdziałania zmianom klimatycznym już teraz , zanim będzie za późno. Do 2050 roku moje wnuki będą po trzydziestce. Nie chcę, żeby dorastały w świecie bez raf koralowych, bez cudów oceanu. Rządy powinny zacząć działać już teraz, aby ochronić co najmniej 30 procent oceanów do 2030 roku. Potrzebna jest też redukcja emisji dwutlenku węgla tak szybko, jak to możliwe, żeby do 2050 roku była już zerowa - dodał Branson.