
Do Amsterdamu powoli napływają z powrotem turyści – a wraz z nimi problemy. Gmina chce co najmniej 10 procent mniej turystów. Ale jednocześnie z tym miastem kojarzona jest gościnność. Czy działania kosztują więcej niż przynoszą zysków? W dzisiejszym wydaniu: konsekwencje dla gospodarki i zatrudnienia.
„Turystyka jest jednym z rozwijających się sektorów gospodarki miejskiej i odgrywa ważną rolę w funkcjonowaniu śródmieścia. W porównaniu z innymi miejscami turystycznymi Amsterdam traci udział w rynku i będzie musiał w większym stopniu wykorzystać swoją wiodącą pozycję”. Te słowa zapisano w planie polityki miejskiej gminy Amsterdam w 1993 roku.
Prawie trzydzieści lat później na powrót upragnionego turysty i zwykłego gościa patrzy się z trwogą i drżeniem. Ponieważ tym samym wracają też tłumy ludzi. Aby zapobiec związanym z tym niedogodnościom, Amsterdam chce ograniczyć ten przepływ.
Życiodajna krew
W stosunku do 2019 roku liczba turystów nocujących w mieście musi zostać zmniejszona o co najmniej 10 procent, z 21,8 mln noclegów do niecałych 20 mln. Liczbę jednodniowych wycieczkowiczów należy również kontrolować za pomocą szeregu innych środków, od zakazania wstępu do kawiarni ludziom spoza Amsterdamu, po regulowanie zakresu sklepów i oferty gastronomicznej.
Odwiedzający są jednakże życiodajną krwią miasta. W 2019 r. 10,3 mln turystów i 11,3 mln jednodniowych odwiedzających wydało 18,6 mld euro w amsterdamskich firmach. Wartość dodana gospodarki Amsterdamu wyniosła 7 miliardów euro. Turystyka stanowi zatem około 9 procent wartości gospodarczej Amsterdamu.
Turystyka i zwiedzanie są tak ściśle powiązane z z miastem, że każda działalność ma wpływ na to, co uważamy za wartościowe. „Można to policzyć” – mówi ekonomista Bert Tieben z agencji badawczej SEO. „10 procent mniej odwiedzających oznacza co najmniej 10 procent mniej przychodów ze sklepów, kawiarni, restauracji, kultury i innych atrakcji”.
Zagrożone miejsca pracy
„W wielu z tych sektorów marża zysku jest niższa. Oznacza to, że trzymanie przyjezdnych z dala od siebie może mieć ogromne znaczenie. Jeśli w dłuższej perspektywie przybędzie mniej odwiedzających, obiekty w Amsterdamie, z których korzystają również mieszkańcy Amsterdamu, znikną. W sektorze kultury czy komunikacji miejskiej wygląda to inaczej, ale jeśli wkład turystów się tam zmniejszy, wtedy mieszkańcy Amsterdamu będą musieli płacić więcej za przejazd tramwajem czy wstęp do muzeum”.
Dla wielu tysięcy Amsterdamczyków konsekwencje będą bardziej drastyczne. Gospodarka odwiedzających zapewnia miastu 77 tys. miejsc pracy, co stanowi ponad 11 procent miejsc pracy w Amsterdamie. Są one już zagrożone z powodu pandemii koronawirusa, a dodatkowo zagrażają im ograniczenia dotyczące odwiedzających.
„Rachunku za duży przepływ odwiedzających nie można po prostu wystawić przedsiębiorcom i pracownikom” – twierdzi dyrektor Edwin Vlek z FNV Recreatie. „Od lat w pełni świadomie skupiliśmy się na turystyce. Teraz uważa się to za zbyt wiele, co oznacza, że podejmowane są wszelkiego rodzaju środki, które odbijają się na firmach i ludziach. To odbywa się kosztem zatrudnienia. Często nie kosztem firm, które mają złe intencje wobec swoich pracowników, ale szczególnie kosztem tych, które dbają o swoich ludzi”.
Narażone grupy
Cees-Jan Pen, profesor regionu przedsiębiorczości w Fontys Hogescholen, jest zaniepokojony pozycją słabszych grup na rynku pracy. „Mam nadzieję, że kwestia zwiedzających będzie omawiana szerzej, a nie będzie ograniczać się tylko do ograniczania tłumów. Masowa turystyka daje pracę osobom z niższym wykształceniem”.
„Środki zakazujące turystów i odwiedzających mają konsekwencje dla sklepów, gastronomii i turystyki” – kontynuuje Pen. „Są to sektory, w których ludzie często rozpoczynają karierę na rynku pracy, odbywają praktyczne szkolenia i zdobywają doświadczenie”.
Jego zdaniem dochodzi do podziałów. „Problem jest głównie w centrum miasta, a wpływ na zatrudnienie występuje głównie na przedmieściach, gdzie tłumy nie są problemem. Gdzie ci ludzie mogą się udać? Amsterdam ogranicza również branżę deweloperską, a lotnictwo znajduje się pod presją. Czyli miejsca, w których pracę znajdują grupy oraz ludzie z dystansem do rynku pracy”.
Pośrednie konsekwencje
„Podjęte działania będą miały również pośrednie konsekwencje” – mówi Jeroen Klijs, profesor wpływu społecznego turystyki na Uniwersytecie Nauk Stosowanych Buas w Bredzie. „Tętniąca życiem gospodarka turystyczna jest związana z klimatem biznesowym miasta. Jeśli jest interesujący dla zwiedzających, zainteresowaniem obdarzą go również firmy, które będą chciały się tam otworzyć. Oczekuje się, że konsekwencje ograniczenia przepływu odwiedzających dla całej gospodarki Amsterdamu będą ograniczone, ale nie należy lekceważyć konsekwencji pośrednich. Gdzieś będzie odczuwalny ból”.
Badanie przeprowadzone przez Klijsa na początku tego roku nad społeczną wartością turystyki i rekreacji ujawniło współzależność sektora hotelarskiego z resztą gospodarki. „Pozytywne znaczenie gastronomii, sklepów i atrakcji turystycznych ma ogromny wpływ na otoczenie. Ale trzeba również wziąć pod uwagę wydarzenia, kulturę, naturę i dziedzictwo”.
„Potrafię sobie wyobrazić, że w krótkim okresie ludzie będą zadowoleni z ograniczenia przepływu turystów. Nie należy jednak zapominać o pozytywnych skutkach obecności turystów i wczasowiczów. Fakt, że istnieją udogodnienia dla odwiedzających, podnosi jakość życia. Duża część obiektów przeznaczona jest nie tylko dla zwiedzających, ale także dla mieszkańców”.
„Pozytywne efekty są większe”
Ekonomista Tieben z SEO współpracował cztery lata temu przy badaniu kosztów społecznych turystów i odwiedzających zleconym przez władze Amsterdamu. Konkluzja? „Liczba odwiedzających i ich wydatki znacznie wzrosły, podczas gdy większość negatywnych skutków dla miasta jako całości pozostała stabilna lub zmniejszyła się”.
Dlatego ostrzega przed środkami ograniczającymi turystykę i wizyty w mieście. „Problem ten można dostrzec w określonych miejscach w mieście. Reszta miasta jest mniej narażona. Możesz wyizolować problem, zapewniając dostosowanie w tych miejscach. Dla Amsterdamu jako całości pozytywne efekty są znacznie większe niż negatywne”.