Kuchnia włoska – (nie)w pełni wykorzystane zasoby

Reklama

śr., 02/19/2020 - 13:12 -- Anonim (niezweryfikowany)

Być może powinniśmy przestać traktować temat gastronomii jako zjawisko niestandardowe i ująć go w odpowiedniej perspektywie finasowej. Co więcej, jest to jeden z niewielu sektorów, który nadal jest dochodowy i stale rozwija się – nie tylko we Włoszech, ale ogólnie we współczesnej światowej gospodarce – ponieważ tendencja do jedzenia poza domem stale wzrasta.

Biorąc pod uwagę, jak włoskie rodziny w okresie ostatniej dekady zaplanowały swój rodzinny budżet, to przekonamy się, iż nakład pieniężny na żywność i napoje bezalkoholowe spadł o 8,6 miliarda. Tym samym (8,9 miliarda) wyraźnie wzrosły wydatki na potrzeby rekreacyjne czyli – hotele i restauracje. Same usługi gastronomiczne podniosły się o 5 miliardów.

Najnowsze dane: 18,5% Włochów co najmniej 3-4 razy w tygodniu konsumuje kolacje w restauracjach lub pizzeriach, 10,4% codziennie w przerwie na obiad stołuje się w punktach gastronomicznych, i co więcej – 10,8% każdego dnia – spożywa śniadanie w barze. Wzrasta zapotrzebowanie i co ciekawe tworzy się nowy trend świadomej postawy: otóż co i gdzie jemy – kwalifikuje nas – prawie tak jak ubiór. Prawdziwy status symbol... Warto zatem przeanalizować ewolucję tego zjawiska. Włosi (niestety) w tym temacie są daleko w lesie... Praktycznie rzecz biorąc – to każdy może zaopatrzyć się w stoły, krzesła oraz kuchnię i improwizować prowadzenie zakładu gastronomicznego. Ponadto powołana do regulacji sektora Rada Stanu i Regionalny Sąd Administracyjny (wł. Tar) polemizują ze sobą wręcz... z dokładnością szwajcarskiego zegarka.

Rezultatem takich okoliczności jest nieustanna zmiana właścicieli, szyldów, banerów reklamowych i witryn. To z kolei wpływa na rentowność dochodów z nieruchomości ponieważ ceny za wynajem (zwłaszcza w historycznych centrach dużych miast), wzrastają proporcjonalnie z roku na rok. Co więcej, właściciele street food zwolnieni są z szeregu opłat, w przeciwieństwie do dobrze zorganizowanych operatorów gastronomicznych. Kazus uzupełnia trwające umocnienie pozycji dostawców ulicznego jedzenia co de facto odbija się utratą potencjalnych klientów okolicznych restauracji. Skutkiem ubocznym wszystkich wyżej wymienionych działań jest zasadnicza redukcja zamrożenia kapitału oraz niekorzystne wykorzystanie zasobów. Szkopuł tkwi w tym, że jedzenie zakupione w „lotnych knajpach” jest tańsze...

Wobec tego co należałoby zrobić? Przede wszystkim skierować więcej uwagi na sektor gastronomii. Po drugie, należy bezwzględnie unormować przepisy prawne dla właścicieli street food. Po trzecie: zachęcić do inicjatyw, w wyniku których napływ kapitału, przyniesie owocne efekty biznesowe oraz solidnie wzmocni światowy wizerunek włoskiej kuchni. Konkluzja powyższego zjawiska: nie ma sytuacji bez wyjścia... potrzebny jest tylko dobry plan.

Autor: 
Dario Di Vico/Tłum. Anna Skowronek
Źródło: 

Corriere della Sera

Reklama